10.02.2017
Żegnamy Cię, Aniu
24 stycznia odeszła z tego świata Ania Sułkowska. Wspaniały i wrażliwy człowiek, wzór wiary, nadziei i miłości. Przez 13 lat kierowała Sekretariatem Misyjnym Jeevodaya, zbierając fundusze na funkcjonowanie Ośrodka w Indiach. Była pomysłodawczynią Fundacji Heleny Pyz-Świt Życia, jedną z Fundatorek i Członkinią Rady Fundacji. Była oddana Bogu, należała do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Stała na czele Rady Programowej Ruchu Pomocników Maryi, Matki Kościoła oraz angażowała się w ruchu Rodzina Rodzin. Ania zmarła na skutek agresywnej choroby nowotworowej.
Po raz pierwszy w tym roku obchodziliśmy Dzień Chorych na Trąd w katedrze warszawsko-praskiej bez Anny Sułkowskiej, organizatorki tego święta. Podczas tegorocznych obchodów to doktor Helenie Pyz przypadła rola gospodarza spotkania. Z wielkim smutkiem powiedziała do osób zgromadzonych na spotkaniu w sali przykościelnej: „Nie ma tu z nami osoby, która zawołała nas tu wszystkich. Myślę, że Ania jest OBECNA i cieszy się, że to dzieło będzie kontynuowane. Będę dalej służyć, dopóki starczy mi sił. Powinnam dać jakieś świadectwo o Ani, ale od jej śmierci minęło dopiero parę dni. Trudno mówić o kimś, kto był tak blisko. O kimś, kto stanowił o tym, że jestem, kim jestem (…) To nie tylko to, że zbierała fundusze i była zawsze pomocna. To nie tylko to, że zawsze mogłam się poradzić, chociażby opowiedzieć o swoich kłopotach. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć, a ona wiedziała, co jest nam potrzebne. Czasami uprzedzała moje potrzeby. Czasami wiedziała lepiej niż ja, jak coś powinno przebiegać. W tym tandemie – jak nazwała nasza wspólna przyjaciółka – starałam się ciągnąć, na ile mogłam. Od czasu, kiedy Ania objęła Sekretariat, zatroszczyła się również o mnie. O nic nie musiałam się martwić. Ja bez Ani jestem innym człowiekiem”.
Uroczystości pogrzebowe Ani odbyły się w poniedziałek, 30 stycznia w katedrze warszawsko-praskiej, dzień po obchodach Dnia Chorych na Trąd. W liturgii uczestniczyło wielu kapłanów, przyjaciół oraz znajomych zmarłej. Mszy św. przewodniczył arcybiskup senior Edmund Piszcz, natomiast homilię wygłosił biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej Marek Solarczyk. „Poprzez swoje życie Anna była dla nas źródłem Bożego błogosławieństwa” – powiedział biskup w kazaniu. Wspomniał zaangażowanie zmarłej na rzecz osób chorych na trąd. Zwrócił uwagę, że data jej odejścia do Pana niejako spina klamrą obchody Dnia Trędowatych. „To niesamowite dzieło troski, wrażliwości i oddania dla ludzi z Ośrodka Jeevodaya, któremu od kilkunastu lat służyła współpracując z wieloma fantastycznymi ludźmi” - powiedział. Na zakończenie liturgii pogrzebowej dr Helena Pyz podziękowała swojej najbliższej przyjaciółce: „Wyjeżdżając po raz pierwszy z naszego Ośrodka w Indiach, powiedziałaś, że nie możesz pomóc wszystkim chorym i odrzuconym, ale możesz wesprzeć kogoś, kto im pomaga. Stanęłaś więc obok mnie, towarzysząc mi wiernie do dnia odejścia po swoją nagrodę”.
Dzięki pomysłom, zaangażowaniu i talentom Ani, Sekretariat działał bardzo prężnie. To właśnie ona organizowała pielgrzymki ofiarodawców na Jasną Górę, obchody Dnia Chorych na Trąd, spotkania dla wolontariuszy, uczestniczyła w wielu wydarzeniach, reprezentując Ośrodek w Polsce i szerząc wiedzę o problemach trędowatych. Z wielkim oddaniem pracowała na rzecz najbiedniejszych z biednych. Zawsze energiczna, pracowita, pełna pasji, skupiona na swoich zadaniach, wyrozumiała, mądrze wymagająca w stosunku do swoich współpracowników. Pomimo walki z chorobą, Ania była oddana swojej pracy do samego końca. Nawet podczas leczenia, chemioterapii mocno angażowała się w pobyt i operację Snehy w Warszawie oraz w Światowe Dni Młodzieży, kiedy to do Polski przyleciało 18. młodych mieszkańców z Ośrodka Jeevodaya".
Dzień pogrzebu Ani zbiegł się z obchodami Dnia Chorych na Trąd, przypadającymi w Indiach właśnie na 30 stycznia, rocznicę śmierci Mahatmy Gandhiego. Tego dnia, wieczorem, gorliwie modlono się za Anię we wspólnocie Jeevodaya w Indiach. Odejście Ani to olbrzymia strata również dla całej rodziny Ośrodka Jeevodaya.
Wiele osób żegnało Anię także na portalach społecznościowych. „Takie wiadomości przychodzą zawsze za wcześnie, z zaskoczenia. Zawsze z niedowierzaniem się je przyjmuje. Bo jak to? Była, a nagle nie ma? Zawsze taka aktywna, uśmiechnięta, silna. Chciałoby się rzec: baba z ikrą i jajami. I już? Game over? Na usta samo ciśnie się pytanie: dlaczego? Wczoraj wieczorem odeszła nasza Anna, pozostawiając po sobie pustkę, osierocone Jeevodaya, Instytut, Pomocników Matki Kościoła, nas. Ogromny żal…”/Magdalena Brzezicka/; „FB pyta co słychać? - tym razem mu odpowiem: słychać wspomnienie o Ani. Ludzie się modlą o niebo dla niej, a ja jestem pewna, że jest już bezpieczna w ramionach Tego, który ją pierwszy wybrał i umiłował, którego pokochała całym sercem i oddała Mu całe swoje życie i posługę” /Joanna Urszula Stępczyńska/; „Aniu! Pomocnicy z Poznania dziękują Ci za: prowadzenie strony ogólnopolskiej, działanie w radzie programowej, wiele inspiracji w czasie ogólnopolskich rekolekcji dla animatorów, relacje fotograficzne z wielu wydarzeń, to że kawałek Indii jest w każdym z nas” /Zuzanna Majewicz/; takich i podobnych zapisów cytować można bez końca.
Ciało śp. Anny Sułkowskiej zostało złożone na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, w grobowcu Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Podczas pożegnania na cmentarzu ks. Andrzej Gałka opowiedział o swojej ostatniej rozmowie z Anią w szpitalu. Kiedy się z nią żegnał, powiedział: „Do zobaczenia”. Wtedy ona uśmiechnęła się i pokazała palcem w górę.
Ania była człowiekiem wielkiej wiary. Trzy tygodnie przed odejściem napisała na portalu społecznościowym: „Pan Bóg wie co robi, choć Jego plany nie zawsze są zgodne z naszymi”. (AN)